dodano: 19 listopada, 2021

Średniowieczny „dentysta”

Horror? Mało powiedziane! Połamane kości czaszki, krwotoki, sepsa, a nawet śmierć – tak często kończyły się wizyty u średniowiecznych „dentystów”. Trudno się dziwić, że ówcześni ludzie omijali specjalistów od zębów szerokim łukiem…

Ogłuszający dźwięk trąbki wzywa gawiedź, by zebrała się na rynku pod sceną. Siedząca na podwyższeniu gadająca małpa uważnie przygląda się spod parasola tłumowi, podczas gdy żongler wykonuje różne sztuczki, wygłaszając przy tym sprośne żarty, by rozgrzać publiczność.

Po chwili żongler kończy występ, muzyka cichnie i na scenę wypada imponująca postać mężczyzny odzianego w kosztowną tunikę. Na głowie ma okazały kapelusz ozdobiony piórami, a na piersi połyskuje naszyjnik z ludzkich zębów. Jego chełpliwa oracja wkrótce przyciąga na scenę początkowo oporną ofiarę bólu zęba. Po kilku chwilach jest już po wszystkim: dokuczliwy ząb zostaje wyrwany szybko i bezboleśnie.

Ochotnik spogląda w osłupieniu na swojego wybawcę, który ku uciesze publiki unosi ząb wysoko w górę. W tym momencie w kierunku sceny ruszają inni nieszczęśnicy cierpiący z powodu podobnych dolegliwości, by oddać się w ręce wyrwizęba. Jest jednak mało prawdopodobne, by wszyscy czekający w ogonku na swoją kolej doświadczyli równie bezbolesnej ekstrakcji, jak wspólnik domorosłego dentysty, który właśnie sugestywnie odegrał scenę wyrwania zęba.

Huk rogu i dudnienie bębnów skutecznie zagłuszają krzyki pacjentów. Nim sepsa zaatakuje organizm lub inne groźne dla życia komplikacje wynikłe z braku kompetencji oszusta dadzą znać o sobie, jego już dawno nie będzie w miasteczku. Tak właśnie wyglądała wizyta u dentysty w czasach średniowiecza.

przejdź do następnego artykułu
projekt i wykonanie | Nośniki Reklamy